Buzz Astral cały film, 26. film Pixara, ma założenie, które wyjaśnia tytuł otwierający film. Wygląda na to, że w 1995 roku Andy, młody bohater "Toy Story", otrzymał w prezencie figurkę akcji Buzza Astrala. Stało się tak dlatego, że widział film o Buzzie Astralu i bardzo mu się podobał. "Buzz Astral" to właśnie ten film.
Jest wiele sposobów, w jakie czarodzieje z Pixara mogliby rozwinąć to założenie. Można wyobrazić sobie historię powstania Buzza Astrala, w której jest on zuchwałym, młodym młodzieńcem przechodzącym szkolenie lotnicze. A ponieważ Buzz, w swoim zakrzywionym plastikowym kombinezonie kosmicznym z chartreuse'owymi wykończeniami i bąbelkowym hełmem, jest najbardziej futurystycznym ze wszystkich zabawek z "Toy Story", można by wyobrazić sobie ten film rozgrywający się w najbardziej delirycznie pixarowskim z dziecięcych krajobrazów sci-fi.
Ale "Buzz Astral", na swój wybitnie konwencjonalny i sympatyczny sposób, jest o wiele mniej śmiałym filmem niż ten. W momencie rozpoczęcia filmu Buzz jest już mniej więcej takim Buzzem Astralem, jakiego znamy - absurdalnie zbyt pewnym siebie pilotem testowym, który jest utalentowanym lotnikiem, ale także rozkosznym egomaniakiem, zbyt pewnym siebie dla własnego dobra, skłonnym do wyczynów, które wydaje mu się, że może wykonać tylko dlatego, że... jest Buzzem. On i jego załoga, którzy mkną przez galaktykę badając nowe światy w stylu ekipy ze "Star Treka", wylądowali na planecie zamieszkanej przez gęsto agresywne pnącza i okazjonalnego, pokrytego rdzą robota. Kiedy są zmuszeni do szybkiej ucieczki, pilotując statek kosmiczny (który Buzz nazywa "rzepa", ponieważ jest w kształcie jednego) ze stromej doliny, Buzz błędnie oblicza, uszkadzając statek przez złomowanie go o skale i utknięcie ich wszystkich na jałowej planecie.
Na to, co jest na pewno nie po raz pierwszy, Buzz's I-can-do-anything myopic brawura nie udało. Myślał, że to, co się dzieje, dotyczy tylko jego. "Buzz Astral" będzie filmem, w którym nauczy się myśleć i dbać o innych, ale nawet w tym przypadku gra mniej jak origin story, niż jak środkowy odcinek trwającej franczyzy przygód Buzza Astrala.
Cały film Buzz Astral opowiada o tym, jak Buzz, łącząc się z zaufaną drużyną kolegów odkrywców kosmosu, walczy o wydostanie się z tej planety. Najpierw próbuje pilotować swój własny statek rakietowy do hiper prędkości - a ponieważ wciąż próbuje, i nie udaje mu się tego dokonać, z każdej eksperymentalnej misji wraca o kilka minut starszy, choć na planecie minęło już kilka lat. Oznacza to, że obserwujemy rozwój życia jego przyjaciółki i koleżanki z pracy, kapitan Hawthorne (Uzo Aduba), która wychodzi za mąż (za kobietę, co w filmie jest godne podziwu), rodzi dziecko i w końcu odchodzi. Jej wnuk, Izzy (Keke Palmer), który jest jej spitting image, dołącza Buzz załogi, wraz z Sox (głos Peter Sohn), hilariously matter-of-fact kotów robota, który wygląda jak on został kupiony w sklepie z pamiątkami, plus Darby Steel (Dale Soules), chrupiący przestępca, i Mo Morrison (Taika Waititi), przypadek nerwów chodzenia.
Czy uda im się zniszczyć masywny statek kosmiczny obcych robotów, który unosi się na niebie - tajemniczy statek, któremu przewodniczy rogaty megabot, Imperator Zurg (James Brolin), który ma świecące czerwone diabelskie oczy? Tożsamość tego nikczemnego droida okazuje się być znacznie bliżej domu niż można by się spodziewać. I "Buzz Astral" jest pełen elegancko zabawne pościgi i ucieczki i droll kawałki gizmo biznesu, jak IVAN auto-pilot Buzz gardzi, plus dowcipny gag o ewolucji kanapki. Biorąc pod uwagę jego własne chętne do zadowolenia warunki, film jest zwycięską dywersją. Ale biorąc pod uwagę, że jest to spinoff serii "Toy Story", która jest największym i najbardziej trwałym osiągnięciem współczesnej animacji, należy zauważyć, że jest to jeden z tych filmów Pixara, który czuje się, jakby miał 50 procent DNA Disneya.
Wyznanie: Kiedy po raz pierwszy obejrzałem "Toy Story", nie wiedząc, kim są aktorzy głosowi, byłem pewien, że Buzz, z jego przystojnym podbródkiem i deliryczną pewnością, miał wygląd i głos George'a Clooneya; byłem zszokowany, gdy dowiedziałem się, że głosem jest Tim Allen. Przez wszystkie trzy sequele, Allen wykonał genialną pracę w portretowaniu Buzza z tym niepowtarzalnym połączeniem bohaterstwa i głupiego narcyzmu, choć nadal myślę o tej postaci jako Clooneyesque. W całym filmie Buzz Astral jednak głos podkłada mu Chris Evans, który wykonuje kawał dobrej roboty, odtwarzając Buzza jako pilota-jako gospodarza programu o jego własnej legendzie, choć trochę tego Allenowego pstryknięcia się gubi. Postać wydaje się mniej zabawna, bardziej zwyczajna.
Oczywiście, częścią tego może być fakt, że w filmach "Toy Story" jest on zabawką - to część żartu, którego Buzz nigdy do końca nie rozumie. On myśli, że jest prawdziwym Strażnikiem Kosmosu! Więc kiedy tak naprawdę zmieniasz Buzza Astrala w Kosmicznego Strażnika, powiększasz go i pomniejszasz jednocześnie. Stonować jego buzz. Przez cały film Buzz stara się wrócić do domu; chce wznowić swoje życie związane z eksploracją kosmosu. Nie zdaje sobie sprawy, że z przyjaciółmi wokół niego, on już jest w domu. To wzruszające, choć standardowe, przesłanie, ale nie mogłem nie zgodzić się z Buzzem - że tak solidna rozrywka, jaką jest "Buzz Astral", sprawia wrażenie, jakby należał do bardziej wyjątkowego filmu. To sprawia, że zastanawiasz się: Czy "Woody's Wild West" będzie następny? Bo to brzmi jak sposób, przez czysty oportunizm spin-offu, na odebranie zabawki, a może i radości, z "Toy Story".